niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział trzydziesty szósty

Po południu wszyscy byliśmy u Karen. Dosyć szybko się uwinęliśmy ze wszystkimi tobołkami. Razem z Jess wzięłyśmy panią Sykes pod rękę, a chłopak niósł torby do auta.
Już po paru minutach siedzieliśmy roześmianą gromadą w samochodzie. Kobieta czuła si dobrze, a rodzeństwu spadł kamień z serca.
Bądź co bądź, czy pokazywali to, czy starali ukryć, było widać, że niesamowicie się martwią. Ale kto by się nie martwił o swojego rodzica ?
Chwilę później byliśmy w domu Sykesów. Uśmiechnięci i zadowoleni poszliśmy do domu. Gdy Karen tylko przekroczyła jego próg zamarła.
- Jejku, Melanie, to twoja sprawka ? - spytała, rozglądając się dookoła
Na jej twarzy widziałam coraz to większy uśmiech i nutkę niedowierzania.
Skinęłam delikatnie głową - Właściwie to nas wszystkich
- Dziewczyno, jesteś wielka ! Nigdy jeszcze nie udało mi się zagonić tego oto bruneta do jakiejkolwiek pracy w domu, a ty tego dokonałaś. Bo wiesz, Jessica, jak to dziewczyna częściej pomoże - zachichotała i przytuliła mnie mocno - Dziękuje
Szeroki uśmiech zagościł na mojej twarzy - Nie ma za co - szepnęłam
- Ależ jest - pogłaskała mnie po plecach
- Mamo, a ja ? - upomniał się Nathan żartobliwie
- Oj kochanie - zachichotała - Tobie oczywiście też dziękuję - przytuliła syna
Zaśmiał się serdecznie i odwzajemnił gest. Karen podziękowała również Jessice
- Zjemy coś ? - spytałam 
- A no z chęcią - powiedziała Karen 
- To ja mogę zaoferować polską potrawę, pierogi - stwierdziłam 
Rodzina jak na zawołanie zmarszczyła ze zdziwieniem brwi - Nigdy nie jadłem, dobre to ? - pierwszy spytał Nath
- Hmm, powinna Wam zasmakować - powiedziałam
- A z resztą, głupie pytanie. Ty wspaniale gotujesz, więc zdajemy się na ciebie, kochanie - dłonią przeczesał grzywkę 
- To ja ci pomogę Melanie - stwierdziła kobieta 
- Oj nie, nie, nie - zaśmiałam się - Musisz siedzieć i odpoczywać 
- Ja się tym zajmę - zachichotał Nathan, po czym do mnie podszedł i pocałował za uchem
- Dobra, to my idziemy robić obiad - spojrzałam na bruneta, który wysłał mi delikatny uśmiech
Odwzajemniłam gest i czmychnęłyśmy do kuchni 
- Dobrze, ja zrobię ciasto, a ty w tym czasie przygotuj mi produkty na farsz - powiedziałam wymieniając je i jednocześnie wygrzebując z szuflady mąkę, oraz sól. 

Akurat wsadziłam ostatniego pieroga z mięsem do gorącej wody. Nath czuwał nad skwarkami. Odwróciłam się, wkładając brudną miskę do zlewu. Przetarłam blat wilgotną ściereczką.
Parę minut później było w miarę czysto. Stanęłam na środku pomieszczenia i spojrzałam co trzebabybyło jeszcze sprzątnąć 
- Nathan ! - pisnęłam, obrywając garścią mąki prosto w twarz
Ten zaczął się śmiać jak głupi, a ja, wykorzystując okazję oddałam mu. Stanął jak wryty, a chwilkę później trzymał w garści mąkę, dużo mąki.
Szybko do mnie podszedł i mocno przytulił, jednocześnie wcierając cały produkt w moje włosy. Wybuchnęłam śmiechem, wtulając się w chłopaka.
Objął mnie w talii i pocałował w skroń. Zachichotałam cicho, gdy nagle odezwał się minutnik. Podeszłam do niego i wyłączyłam 
- Natty, daj szybciutko talerze - poprosiłam 
- Ok, ok 
Chwilę później nakryłam do stołu i zaprosiłam wszystkich na posiłek. 
- Mel, co ty taka siwa ? - spytała Jess, odsuwając krzesło
- Jezu, kompletnie zapomniałam ! - wysłałam chłopakowi mordercze spojrzenie - Zaraz przyjdę - powiedziałam
- Oj kochanie, siadaj - brunet złapał mnie za rękę i pociągnął na krzesło
Pokiwałam z niedowierzaniem głową, ale zajęłam 'swoje' miejsce, po czym zaczęliśmy pałaszować.
- Jakie pyszne ! - powiedziała Karen równocześnie z Jessicą
- Dokładnie, mniam, mniam - Nath pogłaskał się po brzuchu
- Oj, dziękuję - poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec
- Musisz mi podać przepis - stwierdziła kobieta - Koniecznie. To ciasto.... Pyszne !
- Nie ma problemu - zachichotałam - I dziękuję
- Dziewczyno, ty do Masterchef'a idź, a nie u nas w kuchni siedzisz - zaśmiała się Jess
- Co ty, ja tak dobrze nie gotuję, w dodatku mało przepisów znam i w ogóle - wzruszyłam ramionami z uśmiechem
- Przesadzasz - zaśmiała się pani Sykes
Moje policzki ponowne przybrały kolor mocno różowy. Obiad dokończyliśmy, omawiając nasz wyjazd do L.A.
Nathan uparł się, że posprząta, więc stwierdziłam, że mu pomogę. Pozbierałam połowę talerzy, a w drodze do kuchni dostałam niewinnego całusa w usta.
Po chwili oboje znajdowaliśmy się w pomieszczeniu. Brunet odstawił talerze na blat i zrobił parę kroków w moją stronę.
Nawet nie wiedząc kiedy zamknął mnie w uścisku. Wtuliłam się w niego mocno
- Kocham cię - szepnął
- Ja ciebie też - uśmiechnęłam się
Pocałował mnie delikatnie w usta, a ja odwzajemniłam pocałunek - To co, kontynuujemy sprzątanie ? - mruknęłam
- Mhm, ale wiesz co, lepiej jak ja tu dokończę, a ty pójdziesz się trochę ogarnąć - spojrzał na moje włosy
- Dobra - zachichotałam, po czym czmychnęłam do łazienki
Przy okazji zabrałam Nattyemu szampon do włosów. Gdy już się wykąpałam, okazało się, że zapomniałam ręcznika. Zaczęłam go rozpaczliwie poszukiwać, jednak na marne. Został w sypialni. Co robić, co robić ?
- Nathan ! - krzyknęłam
- Tak ?!
- Przyniósłbyś mi ręcznik z sypialni, proszę cię bardzo - powiedziałam
- Jak bardzo ? - spytał
- Strasznie ! Bardzo, bardzo, bardzo !
- Już niosę - stwierdził
Gdy wchodził na górę słyszałam jak rozmawia przez telefon. Po chwili zjawił się z zielonym, miękkim materiałem w dłoni
- Proszę - mruknął, a w jego głosie dało się wyczuć lekkie zdenerwowanie
- Dzięki - wzięłam ręcznik i owinęłam nim swoje ciało
Chłopak wrócił do rozmowy, po czym czmychnął do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Ogarnęłam się szybciutko. Nie chciałam mu przeszkadzać więc stwierdziłam, że zaczekam, aż skończy. Ten czas przeznaczyłam na drobne poukładanie moich rzeczy w walizce. Trochę się martwiłam o swojego chłopaka.
Nagle ktoś otworzył drzwi. Szybko się obróciłam i zobaczyłam bruneta. Był nieco zły, ale starał się to ukryć.
- Co jest kochanie ? - spytałam, podchodząc do niego
- Plany się zmieniły. Jutro wyjeżdżamy do Los Angeles, musimy być wcześniej w studiu  - powiedział na wydechu
Westchnęłam i przytuliłam się do niego - Nie jestem pewna czy chcę jechać - szepnęłam
- Czemu ? - spytał zasmucony i lekko zawiedziony
- Obawiam się mediów, tego wszystkiego co tam będzie - wyszeptałam
- Będzie dobrze. Jeśli nie chcesz, to oczywiście możemy zachować nasz związek w tajemnicy przed prasą i innymi. Ja o to zadbam - pocałował mnie w czubek głowy - Tylko proszę, pojedź ze mną
Skinęłam głową, po czym włożyłam mu dłonie w tylne kieszenie spodni. Zaśmiał się cicho - Będzie dobrze. Nie pozwolę na to, żeby ktokolwiek naruszył naszą prywatność, chociaż ja swojej praktycznie nie mam - westchnął
- Męczy cię to ? - spytałam
- Wiesz, trudno powiedzieć. Bywają momenty w których jest to uciążliwe, ale po czterech latach się przyzwyczaiłem. Czasem myślę jak wyglądałoby moje życie, gdybym tego wszystkiego nie miał, ale nie umiem sobie wyobrazić takiej wersji. Bez tych czterech idiotów - pijaczyn, którzy są dla mnie jak starsi bracia, najbliższa rodzina, doradcy, wsparcie... Milionów fanów wspierających mnie, nas na każdym kroku, witających, lub żegnających na lotniskach... Koncertów, śpiewania, pasji, każdej napisanej piosenki, pisków, oklasków, owacji, bisów, łez wzruszenia, wygłupów, niezapomnianych wspomnień oraz zdarzeń, które zostają na zawsze, nie ważne ile miałbym lat. Każde spotkanie z tymi ludźmi, pokazuje mi jak jesteśmy dla nich ważni, ale też jak ważni i bliscy oni są nam. To niesamowite, kiedy fanka płacze ze szczęścia na widok idola, kiedy widzimy, że jesteśmy dla nich przykładem spełniania marzeń, a nasze cytaty są ich mottami których wiernie się trzymają. Moje życie bez tego wszystkiego byłoby puste, nijakie, bezbarwne, monotonne - powiedział - A do niedawna było wyblakłe, bo czegoś mi brakowało...
- Czego ? - spytałam
- Mojego Słońca, miłości, powietrza. Osoby której mógłbym powiedzieć wszystko, skoczyć za nią w ogień, pokazać jak bardzo ją kocham i okazywać to na każdym kroku. Brakowało mi osoby w której miałbym oparcie, która zostałaby, niezależnie od tego co by się działo - wyszeptał, podnosząc delikatnie mój podbródek - I znalazłem moją miłość, która teraz stoi tu przede mną i próbuje się nie rozpłakać - zaśmiał się cicho, widząc jak broda mi drży, a oczy szklą
Nie czekając złożył na moich ustach słodki, pełen uczucia pocałunek. Uśmiechnęłam się delikatnie i go odwzajemniłam.
Chcąc nie chcąc pojedyncza łza spłynęła mi po policzku.
Chłopak subtelnie ją otarł. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Staliśmy w ciszy, wsłuchując się w nasze równomierne, spokojne bicie serc. Zaciągnęłam się zapachem Natha, po czym wtuliłam w niego mocniej.
Chłopak pocałował mnie w czubek głowy - Kocham Cię, nawet nie masz pojęcia jak bardzo dziękuję Bogu, że ciebie mam - wyszeptał w moje włosy
- Ojejku - szepnęłam - Ja ciebie też
Uśmiechnął się szeroko - Chyba musimy dzisiaj wrócić do Londynu, zabrać więcej ciuchów, bo raczej takie walizki na dwa miesiące nam nie starczą - powiedział
Westchnęłam głośno - Masz rację 
- Chodź, pomogę ci się spakować - mruknął
- Chyba raczej ja tobie - zachichotałam 
- Co ty, spakowana już ? - spytał zdziwiony
- A jakoś tak mi się nudziło i poukładałam sobie rzeczy w walizce - stwierdziłam 
- Czyli teraz ja zabieram się za pakowanie - westchnął, po czym podszedł do szafy otworzył walizkę - Jak ja tego nienawidzę - burknął 
Po krótkim przeszukaniu calutkiej zawartości szafy wywalił z niej wszystkie możliwe ubrania. 
- Nie wiem co mam wziąć - wzruszył ramionami 
W moje ręce akurat trafiał śliczny szary sweter
- To na pewno - powiedziałam
- No, jedna rzecz już jest - zaśmiał się
- Oj Nathan, bierz to, co lubisz i w czym ci wygodnie - stwierdziłam, opadając na łóżko
Uśmiechnął się szatańsko - Mam brać to co lubię ? - mruknął, zachrypniętym głosem, idąc w moją stronę
- Głupku, nie w tym sensie - parsknęłam śmiechem - O ubrania mi chodziło 
- Je mogę brać, z ciebie oczywiście - powiedział
- Boże no - zaśmiałam się - Pakuj te swoje manatki, bo jeszcze dzisiaj mamy być w Londynie, a już jutro w L.A - stwierdziłam 
- Nie chce mi się - mruknął
- Kochanie - podeszłam do niego - Mam propozycję - położyłam dłoń na torsie Sykesa - Jak szybko się spakujesz i będziemy w Londynie przed północą to przygotuję coś specjalnego - mruknęłam, delikatnie przygryzając wargę
- Mmm brzmi ciekawie -szepnął
- I wydaje mi się, że będzie - puściłam mu oczko, po czym ponownie usiadłam na łóżku
Chłopak zaczął szybko pakować swoje rzeczy. Od czasu do czasu pomagałam mu w wyborze. Nagle wyciągnął trzecią walizkę
- Nath, przecież masz już chyba wszystko - stwierdziłam zdziwiona
- Kochanie, moje full cap'y same się nie spakują - powiedział, otwierając dużą szufladę w komodzie
Zrobiłam wielkie oczy - Jeszcze one ? Słońce, weź ze trzy, cztery i wpakuj je do którejś z tych dwóch walizek. Nie bierz wszystkich 164
Westchnął - One są jak część mnie - jęknął
- Ale wiesz, że w samolocie można mieć bagaże główne maksymalnie do 32 kg, a podręczny do 10 ? - spytałam
- Wiem, ale my mamy ulgi - powiedział
- Dobra. Rób jak chcesz - ucięłam
Brunet podszedł do mnie - Ej, nie złość się - szepnął
- Nie złoszczę się - stwierdziłam - Po prostu mnie posłuchaj
Przewrócił oczami - Chociaż 10 mogę wziąć ?
- Mówię, rób co chcesz - powiedziałam
- Oj kochanie - mruknął, siadając obok mnie 
- Słońce, pakuj się lepiej 
- Zaraz - jęknął - Muszę jeszcze iść powiedzieć mamie i Jess, że niestety już dzisiaj wyjeżdżamy - szepnął
- Ok, zrobimy to, kiedy już się spakujesz - powiedziałam
- Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił. I nie chcę wiedzieć - pocałował mnie delikatnie 
Zaśmiałam się cicho - Teraz kochanie moje, pakuj się, sprawdź czy wszystko masz - mruknęłam
- Nie chce mi się - jęknął, padając twarzą na łóżko
- Widzę, że nie chcesz niespodzianki - przejechałam dłonią po jego plecach
- Ej, nie ma tak - burknął 
- Jest, jest - zaśmiałam się cicho
- To niesprawiedliwe - jęknął, siadając po turecku
- Oj kochanie - szturchnęłam go w ramię - Dokończ się pakować, bo już jest po 16
- Dobrze Słoneczko - pocałował mnie delikatnie i spełnił moją prośbę
Pół godziny później byliśmy zwarci i gotowi. Nath zniósł walizki na dół, po czym weszliśmy do salonu - Mamo, musimy się już dzisiaj pożegnać - szepnął jej do ucha
Kobieta wstała - Ale, że teraz ? Przecież mieliście jechać dopiero za trzy dni - stwierdziła smutno
- Dzisiaj Scooter do mnie zadzwonił i okazało się, że plany zostały zmienione - westchnął
- Oj no to szkoda - przytuliła syna
Chłopak odwzajemnił gest, po czym pożegnał się z Jess. Postąpiłam tak samo, a gdy tuliłam blondynkę, wcisnęła mi jakiś papierek do ręki, fakturą przypominający zdjęcie.
- Tylko nie patrz teraz - szepnęła
- Ok - poczochrałam ją po włosach - Trzymaj się
- Ty też - powiedziała
- Dobra, dziewczęta koniec pogaduch, musimy jechać - puścił mi oczko
Zaśmiałam się, po czym ubrałam buty. Zaczekałam chwilę, aż razem z kierowcą wpakuje walizki do wcześniej zamówionej taksówki, która odwiezie nas na dworzec. Niecałą godzinę później siedzieliśmy sobie w przedziale. Modliliśmy się tylko, żebyśmy nie mieli jakichkolwiek  towarzyszy podróży. Położyłam głowę na ramieniu Nathana i zamknęłam oczy. Chłopak objął mnie ramieniem, po czym ruszyliśmy.




-----
Hejka Wszystkim !
Podobał Wam się rozdział?
Mam jakieś problemy z komputerem :c nie chce mi zbytnio wyświetlać bloggera :C
A tak ogółem to co tam u Was?
Chciałam jeszcze podziękować za nominacje ♥ ;')
No to co, do nexta, nie ?
Buziakiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii :*

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Szkoda, że już musza jechać ;c Ale jestem bardzo ciekawa tej niespodzianki ;D
    U mnie nawet dobrze, tylko ja sobie przypomne, że we wtorek muszę iść do szkoły to mi sie wszystkiego odechciewa ;c Co do bloggera to nie jesteś sama, bo też mam z nim problem od kilku dni ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo już się bałam, że Nath coś kombinuje ;p Całe szczęście to 'tylko' wczesniejszy wyjazd ;p
    Troche lipnie, że tak szybko, bo dopiero co Karen do domu przywieźli... Ale praca to praca! Scooter mowi, to tak ma byc ;p
    Aż nie mogę się doczekać tej niespodzianki dla Nathana ! ^^ Czuję, że bedzie gorrrrąco ! A nawet na to liczę, Miśku ! :D :**
    Dlatego czekam cholernie niecierpliwie ;d
    Weny, Skarbie ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. It's Sykes Sunday !!!
    Rozdział genialny Kochana :D
    Ach jacy oni slodcy są :)
    Rozpływam się XD
    To teraz czekamy na emocjonujący wyjazd
    Weny i do nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojejj trochę szkoda że plany się zmieniły :c
    Dopiero przywieźli Karen do domu i musza lecieć
    No ale trudno
    Nooo no nooo ciekawe co z tą niespodzianka ;D
    A Nathan od razu zaczął sie szybciej pakwoac :P
    No rozdział świetny :)
    Oooo i to co powiedział no słooodkiee *^*
    Oni są cudną parą :)
    Weny Kochanaaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cię <3
    http://opowaidaniaotw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominowałam cię do "The Versetile Blogger Awards". Więcej informacji tutaj http://myfanfictionwithonedirection37.blogspot.com/
    Ty moje kochane 22 tys wyświetleń <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Łap nominację ode mnie do Liebster Award, Kochana! :) Szczegóły u mnie! :*

    OdpowiedzUsuń