środa, 12 czerwca 2013

Rozdział jedenasty

Włączyłam laptopa i zadzwoniłam do rodziców na Skype. Gdy tylko mnie zobaczyli, ucieszyli się. Zaczęliśmy gadać na różne tematy.
- Poznałaś tam jakichś fajnych ludzi w tym Londynie ? - zaciekawił się tato
- Tak, nawet siódemkę - uśmiechnęłam się
Przecież nie mogłam powiedzieć, że poznałam same sławy. Jeden z najpopularniejszych boysbandów na świecie i ich (Toma i Sivy) wspaniałe dziewczyny, o których też nie powiem głośno jest.
- To świetnie córciu !
- A jak Wam minęła podróż na Majorkę ? - spytałam
- Było małe opóźnienie, ale tu jest wspaniale - moja mama się uśmiechnęła, a tato gdzieś poszedł
- To się cieszę. Kat dzisiaj miała swój pierwszy dzień w pracy - powiedziałam
- I jak jej tam się podoba ?
- Jest bardzo zadowolona
- To dobrze. Kochanie, coś się stało ? Wyglądasz na smutną - stwierdziła moja rodzicielka
- Nie mamuniu, jestem już trochę zmęczona - musiałam skłamać.
Nie chciałam, aby się denerwowała i martwiła tylko z mojego powodu.
- To ja już nie będę cię męczyć. Pozdrów tam wszystkich i do zobaczenia !
- Papa kocham Was - uśmiechnęłam się lekko do kamerki, po czym się rozłączyłam
Zalogowałam się na TT. Żadnych nowych wpisów. Nagle zauważyłam reklamę sklepu muzycznego. Kliknęłam w nią. Postanowiłam zajrzeć w zakładkę 'fortepian'.
Rozmarzyłam się, tak dawno nie grałam na tym świetnym instrumencie. Moją uwagę przykuł jeden, biały. Zakochałam się w nim. Jednak był piekielnie drogi i nawet ja, dosyć bogata osoba nie mogłam sobie na niego pozwolić. Wyłączyłam komputer i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej moją piżamkę, po czym poszłam się myć.
Gdy już miałam wykąpana wchodzić do pokoju Kat mnie powstrzymała.
- Chodź na dół Melanie - powiedziała
- Co jest ? - spytałam
- Obejrzymy jakiś film Słonko ?
- Nie chce mi się - odpowiedziałam
- Oj no błagam - krzyknęła z salonu
Powolnie zeszłam ze schodów i podążyłam do zajmowanego przez moją przyjaciółkę pomieszczenia. Usiadłam na miękkiej kanapie i spojrzałam na dziewczynę
- No to co masz do zaoferowania ? - spytałam
- Myślałam nad 'Dzieckiem Rosemary' - powiedział
- Nieeee. Znów horror i w dodatku jeszcze psychologiczny !  - jęknęłam
- Tak, wiedziałam, że się zgodzisz - zaśmiała się i podeszła do odtwarzacza CD
Włożyła do niego płytę i po chwili wróciła na swoje miejsce. Zaczęłyśmy oglądać. Muszę przyznać, że film był świetny, tylko się później bałam.
Gdy skończyłyśmy seans spojrzałam na moją przyjaciółkę. Okazało się, że smacznie spała. Mój wzrok automatycznie powędrował na zegarek. Była już 1:30 ! Nagle mój brzuch dał o sobie znać przeciągłym i głośnym burknięciem. Powoli podniosłam się z kanapy i udałam w stronę kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej jogurt truskawkowy. Po chwili po mlecznym produkcie nie było śladu. Pobiegłam cichutko na górę, weszłam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko.
Po chwili usnęłam.

Znajdowałam się w samolocie. Tak, leciałam do Polski, do ukochanego rodzinnego domu. Kat została w Londynie.
- Proszę Państwa, awaryjne lądowanie. Prosimy zachować spokój - powiedziała jedna ze stewardes
Jak 'awaryjne lądowanie' ?! Przecież lecimy nad wodą. Z nerwów dostawałam drgawek. Chwyciłam telefon, kliknęłam pierwszy lepszy numer z książki i napisałam SMS-a 'Możliwe, że już więcej się nie spotkamy. Pamiętajcie, zawsze z wami będę, kocham was'. Wysłałam wiadomość i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń.
Samolot zaczął gwałtownie schodzić w dół. Coraz więcej ludzi panikowało, dzieci płakały. Nagle wszyscy poczuliśmy ogromne uderzenie.
Zaczęła się walka z czasem. Woda zalewała pokład, okna pękały. Wszyscy próbowali uciekać, łącznie ze mną. Panował chaos. Po chwili wydawało się, że w tonącym samolocie, a właściwie jego wraku nie ma żadnej żywej duszy i wszyscy są na powierzchni. Gdy sama miałam wypływać zobaczyłam przestraszoną dziewczynkę pod fotelem.
Miała ze sobą plastikową torbeczkę w którą dmuchała. Tak jak ja. Postanowiłam jej pomóc.
Podpłynęłam do niej i podałam rękę. Spojrzała na mnie z nadzieją, obawą oraz strachem w oczach, a po paru sekundach złapała ją mocno i podciągnęła się. Wysadziłam brunetkę przez małe okno.
Po chwili wiedziałam, że jest już na powierzchni.
Teraz postanowiłam sama się ratować, ponieważ czułam coraz mocniejszy ucisk w klatce piersiowej, co znaczyło, że schodzę na dno. Nagle poczułam przeszywający ból w nodze. Automatycznie się za nią złapałam, przez co wypuściłam worek z ręki.
Po chwili zabrakło mi powietrza. Zachłysnęłam się wodą, zakręciło mi się w głowie, po czym zrobiło czarno, pustka. Wiedziałam, że to koniec, koniec mojego życia. Poczułam tylko dziwną, przyjemną lekkość. Nie czułam już bólu.
Tak zmarłam. Zmarłam, ale ze świadomością, że uratowałam jedno ludzkie życie.

Obudziłam się z kropelkami potu na czole i przyśpieszonym oddechem. To był sen. Tylko zły sen. Spojrzałam na zegarek 5:40. Wiedziałam, ze już nie zasnę. Postanowiłam zejść na dół i zrobić Kat kanapki do pracy. Gdy już je przygotowałam i zapakowałam w przezroczystą folię poszłam z powrotem do swojego pokoju.
Ten sen nie dawał mi spokoju, szczególnie ta dziewczynka...  jej twarz była strasznie znajoma, ale nie wiedziałam skąd. Położyłam się na łóżku i zaczęłam wpatrywać w sufit. Nagle do mojego pokoju wparowała przestraszona Katherina. Podskoczyłam z zaskoczenia
- Boże ! Jak dobrze, że nic ci nie jest ! - podeszła do mnie i mocno przytuliła
Odwzajemniłam uścisk
- Też się cieszę, że żyję. Co ci się śniło ? - spytałam
- Że ty leciałaś samolotem i nagle dostałam taką oto wiadomość 'Możliwe, że już więcej się nie spotkamy. Pamiętajcie, zawsze z wami będę, kocham was' - zamarłam, miałyśmy ten sam sen
Nieczęsto nam się to zdarzało.
- M-m-mi się śniło to samo, tylko jako 'ja' tz. w moim ciele, z mojej perspektywy - spojrzałam dziewczynie w oczy
- No, ale najważniejsze, że to był tylko wymysł naszej bujnej wyobraźni - przyjaciółka poklepała mnie po ramieniu
- Zrobiłam ci kanapki do pracy, a no i nigdy więcej horrorów przed snem ! - lekko się uśmiechnęłam
- Mmm dziękuję Kochana. A'propo pracy, to idę się szykować, bo dzisiaj zaczynam o 7:00 - powiedziała i skierowała się w stronę wyjścia
- Ok, powodzenia - pomachałam jej i znów zległam na miękkiej pościeli.
Nie miałam zamiaru znów wracać do krainy snów, dlatego chwyciłam leżącą sobie na stoliczku nocnym książkę. Zapaliłam małą lampkę i zajęłam się czytaniem.
Po nieokreślonym czasie znudziła mnie ta czynność i postanowiłam w końcu zebrać swoje cztery litery do kupy. Wyjęłam z szafy beżowe rurki, luźną zieloną bluzkę i poszłam się ogarnąć do łazienki.
Spędziłam tam godzinę, może więcej. Moje tępo mnie przerażało. Byłam taka rozlazła, jak nigdy. Poszłam do kuchni i przy okazji zerknęłam na zegarek 12:45 ! Boże, na serio ? Jem śniadanio-obiad. Wyciągnęłam z lodówki resztki różnych rzeczy i zrobiłam małą zapiekankę. Było w niej chyba wszystko począwszy od zieleniny a skończywszy na żółtym serze.
Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Nie mogłam wyrzucić z głowy obrazu ukazującego tą dziewczynkę, po prostu nie mogłam. To spojrzenie przepełnione niepewnością, strachem...
Nie mogę się tak przejmować zwykłym głupim, nic nie znaczącym snem, a jednak. Czułam jakby to działo się na jawie, ten ból, to było takie dziwne.
Zjadłam powolnie posiłek, odstawiłam naczynie do zmywarki i poszłam do salonu. Rozłożyłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Leciał jakiś nudny wywiad z nieznanym mi mężczyzną, przełączyłam kanał na muzyczny.
Posłuchałam go trochę i poogladałam różne teledyski, jednak szybko mi się to znudziło. Postanowiłam znów poszukać pracy.
Wczołgałam się po schodach i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa i zaczęłam przeszukiwać różne oferty. Kompletnie nic nie było. Zero. Zrezygnowana zeszłam z powrotem na dół do salonu. Coś czułam, że ten dzień (do powrotu Kat) spędzę na samotnym siedzieniu przed telewizorem.
Udałam się na chwilę do kuchni po coś słodkiego, jednak nic nie znalazłam oprócz Skittlesów. Miałam ochotę na toffi, najlepiej krówki. No to muszę ruszyć tyłek do sklepu. Złapałam moją ciepłą polarową bluzę, bo dzisiaj pogoda była szarobura i zimna, po czym wyszłam z domu.
Szybko pomknęłam do pobliskiego spożywczaka. Kupiłam tam krówki i inne słodkie rzeczy na które miałam ochotę. Normalnie jak kobieta w ciąży.
Gdy byłam już w domu zastałam tam Kat siedzącą na kuchennym blacie i Jaya. Namiętnie się całowali. Postanowiłam im nie przeszkadzać i cichutko pomknęłam do swojego pokoju.
Zaraz, zaraz już jest 16:30 ? Bo o 16:00 moja przyjaciółka kończy pracę... Przeniosłam wzrok na zegarek, rzeczywiście wpół do. Jak ten czas leci.
Otworzyłam paczkę słodkich cukierków i zaczęłam się nimi delektować. Uświadomiłam sobie, że tęskniłam się za Nathanem, za jego głosem, zapachem. Po prostu potrzebowałam go jak tlenu.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć.
Moim oczom ukazał się nie kto inny jak Nath ! Ściągnęłam go myślami. Uśmiechnęłam się do niego, jednak nie odwzajemnił gestu. Podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Przyciągnęłam go do siebie i odwzajemniłam pocałunek.
Gdy już się od siebie oderwaliśmy, nasze spojrzenia się spotkały
- Przepraszam, poniosło mnie - spuścił wzrok
- Ok to też moja wina - powiedziałam
W głębi serca zrobiło mi się przykro, za to, że przeprosił. Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
- Napijesz się czegoś ? - spytałam
- Nie dziękuję - uśmiechnął się lekko
Spojrzałam w oczy chłopaka. Coś go dręczyło.
- Coś się stało ?
- Nie, nic. Chciałbym się przejść z tobą - wymusił uśmiech
- Jasne. Zaczekaj tylko wezmę bluzę - powiedziałam i pobiegłam na górę.
Zabrałam ubranie i zbiegłam po schodach.
- Ok, możemy iść - uśmiechnęłam się
Nathan pokiwał głową i wyszliśmy z domu. Przemierzaliśmy szare Londyńskie uliczki w ciszy.
W końcu nie wytrzymałam, przystanęłam i ujęłam twarz chłopaka w dłonie.
- Natty co jest ? - spojrzałam mu w oczy
- Moja mama... jest chora na raka - wyszeptał ze łzami w oczach
- Boże Nath, tak mi przykro - przytuliłam go
Wtulił się we mnie, a po chwili poczułam jak moje ramię robi się wilgotne od jego łez.
- Natty, wszystko będzie dobrze, zobaczysz - pogładziłam go po plecach
- Dziękuję - wyszeptał w moje włosy


-----
Hejka Wszystkim !
Ten rozdział chciałabym zadedykować wszystkim czytającym :)
Mam nadzieję, że się podoba :)
Dzisiaj mamy #WantedWednesday !!!!!!!
http://www.youtube.com/watch?v=4qcEeUoPP2k




6 komentarzy:

  1. ojeju rozdział cudowny ;')
    Jaka telepatia z tym snem ;O
    Boże szkoda mi Nathana ;(
    Weny kochana <3
    zapraszam do siebie http://feelstrongerthanme.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha fajny pomus z tym snem
    Straśnie skoda mi Nathana
    Pisz szybko nastepny
    Kocham tem blog♥

    Wpadnij domnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo jaaaaa ... sen był ostro porazajacy . sama się przejelam wyobrazajac go sobie, ale co za ulga obudzić się i mieć swiadomosc ze to był TYLKO sen ...
    jeeeejć jaki nalot Sykes zrobil ;) początek baaardzo mi się podobal tylko potem ta smutna wiadomość o chorobie jego mamy :C ale wszystko będzie dobrze, prawda ? :)

    rozdzial jak najbardziej na TAK ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeej.. żal mi Nathanka, a rozdział jak zawsze cuuuudo! :3 Zapraszam do siebie na nowy rozdział i życzę weny kochana ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Ufff dobrze, że to tylko sen :( Wystraszyłaś mnie XD
    Szkoda mi Nathana :'(
    Ale w ogóle miło że go ściągnęła myślami. :) Kiedy oni będą razem!!!!!!!!???????
    Pis szybko nexta i weny Słońce :************************************
    Wpadaj--------------------->http://samanthaithewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. MAtko święta -.- a mi się dzisiaj śniło, że ktoś do mnie zadzwonił, że moja przyjaciólka zginęła w wypadku o.O

    Jej... biedny Nath... :(( Ale wszystko będzie dobrze, prawda? :(
    Czekam na następny i weny, Kochana!;***

    OdpowiedzUsuń